Szczepionki a aborcja
W całej, z pozoru obszernej dyskusji o tzw. szczepionkach 1, bardzo skrupulatnie przemilczana, lub co najmniej omijana szerokim łukiem jest kwestia związku tych preparatów z aborcją.
Wiemy, że wszystkie dostępne w Polsce „szczepionki” były produkowane na bazie linii komórkowych powstałych z ciał abortowanych dzieci, albo były testowane z użyciem takich linii. Bynajmniej nie były to pojedyncze przypadki aborcji, ponieważ wykonywano wiele prób, a same linie komórkowe z czasem się degenerują i potrzeba je odnawiać. Z drugiej strony, słysząc o „wykorzystaniu komórek pochodzących z aborcji” większość ludzi wyobraża sobie, że po jej wykonaniu wchodzi ekipa naukowców i – mówiąc brutalnie – wycina sobie to, czego potrzebują. Niestety, nie tak to wygląda. Otóż:
Dziecko jest badane przed dokonaniem aborcji. Matka wyraża zgodę na aborcję i pobranie komórek z ciała dziecka.
Dokonuje się cesarskiego cięcia w celu wydobycia dziecka, aby uniknąć przechodzenia przez drogi rodne.
Dziecku nie podaje się żadnych środków znieczulających.
W ciągu 5 min po wydobyciu dziecka „pobiera” się komórki. Jakie? Np. z nerki. Albo z siatkówki oka.
Proszę sobie teraz wyobrazić jak wygląda pobieranie fragmentu nerki lub siatkówki oka z ciała żyjącego dziecka? Jak już sobie to wyobrazimy, to możemy nabrać właściwego stosunku do preparatów zwanych „szczepionkami” i do tych, którzy nam te preparaty stręczą. Zwłaszcza, że chorobę, przed którą rzekomo mają nas zabezpieczać przeżywa 99,85% ludzi. Bez leczenia. A lekarstwa istnieją.
O wstrząsających szczegółach tego procederu opowiada Kaja Godek (od 4:12 min):
Rozmowa ze wspomnianą w wypowiedzi dr Pamelą Acker jest dostępna pod adresem:
- 1
Tak zwanych, ponieważ preparaty te nie spełniają klasycznej definicji szczepionki.